środa, 14 października 2009

14.10.2009 - Yamakasa

A jednak pisze jeszcze dzis, choc pozno, bo coraz mniej pamietam (choc nie bralam udzialu w imprezach akloholowych towarzyszacych obchodom Yamakasa :).

Obchody swieta wygladaly tak, ze kazda z dzielnic naszej wioski przygotowywala odswietny woz. W sumie bylo ich 10. W sobote w poludnie wszyscy wyruszyli ze swoich miejsc do swiatyni. Nie bylo to takie grzeczne ciagniecie wozow... raczej istne szalenstwo. Przed wyjsciem wszyscy pozowali do pamiatkowego zdjecia a po tym pili sake i piwo... Ciagniecie wozu wygladalo tak, ze co jakis czas bujali nim do przodu i tylu. Wtedy jedna strona wozu ladowala w gorze razem z ludzmi. Wygladalo to naprawde niebezpiecznie. Tym bardziej, ze w srodku wozu jechali bebniarze... Podobno czasem sa ofiary smiertelne takich festiwali.. Ktos wywraca sie i jest stratowany albo wpada pod woz, wszystko dzieje sie w szybkim tempie i w tlumie... Caly czas slychac japonskie bebny taiko, gwizdki i okrzyki `wasshoi` - te dzwieki to chyba kwintesencja atmosfery festiwalu. Niosa z soba jakies pozytywne wibracje, ktore udzielaja sie wszystkim w poblizu.

Przed swiatynia liderzy dzielnic (jednym z nich byl tata mojego meza) otrzymali blogoslawienstwo od kaplanow (i pieniadze i sake :) i wszyscy wyruszyli w droge do mniejszych swiatyn. Najpierw szly dzieci, potem omikoshi (tabernakulum) ciagniete przez krowe, za tym najwyzszy kaplan swiatyni i burmistrz miasta na koniach, a po nich 10 wozow ciagnietych przez mezczyzn. Tak dotarli do malej swiatyni w centrum miasta i po poludniu wrocili do swoich baz i zaczela sie impreza. Niestety nie uczestniczylismy w niej z mezem, bo mamy male dziecko, ale od mamy Takashiego slyszalam o znajomych spiacych po sasiednich pokojach... Balowali do polnocy.



Od prawej: Kaplani swiatynni, Zebrane wozy pod swiatynia, Wyjazd najwyzszego kaplana i burmistrza miasta na koniach, Wyjazd omikoshi spod swiatyni


W niedziele woz znowu wyruszyl w miasto, by w centrum spotkac sie z innymi wozami i wszyscy razem wrocili pod swiatynie, a potem znow do swoich baz. I znow impreza do polnocy. W poniedzialek woz krazyl juz tylko po swojej dzielnicy. A wieczorem znowu impreza. Fajne bylo tez to, ze co jakis czas, przy drodze, staly stoly z przekaskami i piciem przygotowane przez kobiety mieszkajace w poblizu. Wtedy byla przerwa. We wtorek podobno mialo byc tylko rozbieranie wozu i sprzatanie bazy, ale zakonczylo sie impreza do polnocy.


Pole ryzowe, gory i woz Yamakasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz