wtorek, 27 kwietnia 2010

24.04.2010

Niedawno byliśmy z Witomirem i babcią w akwarium. Sporo ryb, pingwinów, a największą chyba atrakcją były delfiny. I ich pokaz. Są niesamowite. Działają na mnie jak najpiękniejsza sztuka. Piękne i mądre. Wito akurat tuż przed pokazem zasnął, a mnie się tak podobało, że udało mi się namówić babcię żebyśmy obejrzeli pokaz jeszcze raz. Tym razem synek nie spał i pokaz zrobił na nim też spore wrażenie - cały czas bił brawo raz po raz wydając okrzyki zdumienia 'oo'.
Były też lwy morskie, które m.in. potrafiły się oświadczać i malować farbami.

Na początku trochę obawiałam się reakcji Witomira, bo w przedszkolu, do którego czasem razem chodzimy jest małe akwarium z rybkami i on jak je widział krzyczał 'chcę!'. I nie wystarczyło bynajmniej się zbliżyć - on chciał wyciągać rybki z akwarium!

Może stwierdził w oceanerium, że tu nie da rady wyciągnąć tylu ryb?



sobota, 24 kwietnia 2010

24.04.2010

Nie wiem dlaczego mieszkając w Tokio kilka lat temu nie zauważyłam, że sól w Japonii (morska) jest bardziej słona niż polska kamienna. Jest niemal ostro-słona. Zdałam sobie sprawę z tego dopiero tym razem jak przesoliłam kilka dań. Cukier natomiast (z trzciny) jest mniej słodki niż nasz buraczany.

Generalnie Japończycy lubią słodki smak kuchni. Owoce i warzywa nie zasługują tu na miano 'oishii' (smaczne) jeśli nie są słodkie. Mama Takashiego powiedziala mi że tak, przez lata wyprodukowano coraz słodsze odmiany warzyw i owoców. O owocach nie piszę, bo lubię gdy sa słodkie.
Warzywa natomiast są tu dla mnie za słodkie. Lubię wyraźne (warzywne) smaki warzyw. A japoński por smakiem nie przypomina polskiego pora - w ogóle nie jest ostry. Cebula tak samo. Pomidory sa tez dla mnie za słodkie (najtansze odmiany są mniej slodkie).
Zastanawiam się czy rzeczywiscie wynika to z 'ulepszonych' odmian warzyw czy może ma też to związek z tutejszym klimatem i glebą. A może w innym klimacie to język i odczuwanie smaku tak się zmienia?

Ale właśnie niedawno zasadziłam w ogródku kilka warzyw z polskich nasion. Zobaczymy czy będą smakować po polsku czy po japońsku.

piątek, 23 kwietnia 2010

23.04.2010

Podobno nikt tu nie pamięta już takiego kwietnia. Chłodnego i deszczowego. Dzis też padało i było 13 stopni.

Nasz synek w marcu skończył rok, to fascynujace obserwować jak z niemowlecia przeistacza sie w małe dziecko. Coraz wiecej rozumie, a jego obecny arsenał słów to: chcę (zdecydowanie najczęściej używane), zupa (tak mówi na garnki, którymi uwielbia się bawić), brum brum (samochód) i mama. Słowa lampa, pierś i oishii (smaczne) ostatnio są mniej używane.

Zna też wiele sztuczek, których w większości uczy go babcia. Jak się powie 'odaijini' (na zdrowie) to udaje, że kicha. Umie bić brawo, robić pa pa (mówimy 'bye bye', bo papa to po japońsku tata), pokazać język i złożyć ręce przed i po jedzeniu (itadakimasu i gochisousama - japoński zwyczaj).

Ciekawe, że dla Japończyków wygląda raczej europejsko (pytają mnie czasem na spacerze czy tata jest też Polakiem), a dla polskich znajomych wygląda raczej azjatycko.
Kiedyś przechodziliśmy koło jakiegoś liceum i uczniowie jak zobaczyli Wito wydali chórem okrzyk 'kawaii' (ładny, słodki), oblegli nas i zachwytom nie było końca (jakie duże okrągłe oczy, a jakie długie rzęsy!). Stwierdzili, że na pewno wyrośnie z niego przystojniak, a na koniec dziewczyny stwierdziły, że trzeba wyjść za obcokrajowca ;)

piątek, 16 kwietnia 2010

17.04.2010 - tak kwitła sakura


Japońska wiśnia kwitnie zanim pojawią się liście. Nie daje owoców.