piątek, 9 października 2009

8.10.2009 - Przeprowadzka do Japonii

Do Japonii dotarlismy 1. pazdziernika po 16. godzinnej podrozy samolotami. Na szczescie nasz 6. miesieczny synek zniosl ja bardzo dzielnie polowe przesypiajac. W ogole nie plakal, byl szczesliwy, ze jest caly czas u nas na kolanach :)

Pamietam kiedys w Polsce ktos zapytal mojego meza jak sie wychowuje dzieci w Japonii. Takashi powiedzial, ze nie wie, bo trudno to wiedziec zanim samemu ma sie dzieci. Nie mial tez za wiele okazji obserwowac innych, poza tym, jak powiedzial, zanim urodzil sie Witomir, w ogole nie byl zainteresowany dziecmi. A tu w samolocie z Kopenhagi do Tokio obok nas siedziala Japonka z dzieckiem mniej wiecej w wieku Witomira i obydwoje bylismy zaszokowani jak sie nim zajmowala. A raczej nie zajmowala. Dziecko plakalo a ona nie reagowala. Nawet go nie dotykala, jakby nie slyszala. I tak przez cala 11. godzinna podroz. Oczywiscie po jakims czasie dziecko przestawalo plakac, wiec moze uznawala to za dobry sposob postepowania... Nie chce nawet myslec jak rozwija sie emocjonalnie to dziecko, ktore juz uczy sie, ze nie moze liczyc na pomoc mamy. Bylo mi tak zle patrzec na to, ze potem juz staralam sie nie patrzec w tamta strone, ale Takashi mi potem opowiadal, ze karmila dziecko butelka nie patrzac na nie, tylko ogladajac film, a potem nawet juz nie trzymala reka butelki tylko podlozyla pod nia koc, zeby nie spadla i w taki sposob dziecko samo sie karmilo... Dziecko w ogole sie nie smialo i nie gaworzylo. Przypominalo mi troche rosline... Takashi powiedzial, ze na poczatku podejrzewal, ze moze dziecko jest chore, ale potem jak zobaczyl zachowanie matki, to sie domyslil dlaczego tak sie zachowuje.

Bylam tak przejeta tym co widzialam, ze po przylocie do Narita gdy tylko spotkalam sie z kolezanka mieszkajaca w Japonii od kilku lat od razu zapytalam ja czy w Japonii to `normalny` sposob traktowania dzieci. Marzena powiedziala, ze tak, bo w ten sposob od razu uczy sie dzieci, ze nie sa w centrum. To ponoc ulatwia pozniej wychowanie i podporzadkowanie sie i w domu i w spoleczenstwie. Powiedziala, ze rodzice tu nie znaja czegos takiego jak bunt kilkulatka. Dodala tez, ze oczywiscie sa ludzie, ktorzy w inny sposob traktuja swoje dzieci, ale to wyjatki.

Tego samego dnia spotkalam sie tez z Erika (moja japonska kolezanka) i ja tez o to zapytalam. Ona powiedziala, ze takie zachowanie nie jest tu normalne. Ze zadna z jej kolezanek, ktore maja dzieci tak nie postepuje.
Tyle na razie o sprawie traktowania dzieci w Japonii.
Jako obcokrajowiec uwaznie przygladamy sie otoczeniu i zachowaniu ludzi, ale prawda jest taka, ze w Polsce tez ludzie roznie traktuja swoje dzieci.



















Ulica w Narita w deszczu

Nastepnego dnia pojechalismy pociagiem do Tokio. Na stacji Tokio, w podziemiach, jest mnostwo sklepow i restauracji - w jednej z nich (chinskiej) zjedlismy obiad i wsiedlismy do shinkansena (super szybki japonski pociag) by 1000 km na Kiusiu pokonac w 5 godzin.

Ciekawe jest to, co Takashi mowi, ze teraz patrzy na Japonie troche jak obcokrajowiec. Mieszkajac w Polsce 4 lata nabral dystansu do swojego kraju. To przypomnialo mi, ze ja tez tak sie czulam wracajac do Polski po kilku czy kilkunastomiesiecznych nieobecnosciach.


Swiatynia w Narita
























Pagoda swiatyni w Narita w deszczu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz